czwartek, 18 października 2012

Malinowy sorbet i nihilistyczne wizje religijne samobójców-gawędziarzy

Spotkałam się dziś ze starą przyjaciółką, co się z nią szmat numerkówz kalendarza nie widziałam. Jest to jednak prawda, że prawdziwa przyjaźń przetrwa próbę czasu- nieważne jak długo się nie widzicie, przy następnym spotkaniu będzie tak samo naturalnie jak dawniej. Nie wspominając już o tym, że prawdziwy przyjaciel nie osądza, nawet jeśli z zachowaniem drugiego się nie zgadza- Tak oto wstęp zakończę gimbusiarskim łzawym tekstem z półki: "13-latki na demotach".  Dziś panel z serii:

"Co robią dwie studentki na dworcu w czwartkowy wieczór?"



A co robią? Odpowiedź nader prosta jest: Siedzą pod reklamą jedząc sorbet malinowy. Spotkania takie są niezwykle relaksujące i dostarczają dużej dozy enzymu niszczącego szare komórki. Prosicie przykład?
 Dziś usłyszałam wykład o samobójcach- gawędziarzach, przeżywających kryzys osobowościowy, zażywających narkotyki po których mają nihilistyczne wizje religijne- które tak przytłaczają ich dojrzałą i  problematyczną osobowość, że zwracają się oni ku ateistyczno-agnostycznemu podejściu do wiary i życia.

Swoją drogą- Jestem ciekawa, jak wyglądają owe nihilistyczne wizje religijne po dropsikach? Ktoś mi może dostarczyć odpowiedzi na takie pytanie?
 Obawiam się, że moja osobowość jest za mało problematyczna i w sytuacji, gdy naćpałabym się jakichś świństw (co jest wysoce nieprawdopodobne) widziałabym tylko białe myszki, zielone smoki i różowe słonie.

Wracając do samobójców-gawędziarzy- mają podobno skłonność do opowiadania o swoich wyimaginowanych problemach, oraz odcinania/przycinania/odrywania sobie różnych części ciała- To zapewne rodzaj nihilistycznego mistycyzmu, o ile nihilizm może mieć swój mistycyzm.

Dalej usłyszałam kilka intersujących historii o (tu powinna być CENZURA, aczkolwiek przytaczam, ponieważ CYTUJĘ) "pojebanych, aczkolwiek inteligentnych satanistach".

"Kocham ludzi z pasją, którzy wierzą w coś całym swoim sercem- Niezależnie czy jest to Asmodeusz, Jezus Chrystus czy Wielka Boginii"

Żeby nie było. To nie moje słowa. Ja wtedy tarzałam się ze śmiechu po betonie słuchając tych produktów sorbetu malinowego. Nadmienię jeszcze, że osoba, która to wypowiedziała jest wierzącą i praktykującą katoliczką, osoba najlepsza, najzabawniejsza i chyba najbardziej tolerancyjna, jaką znam.

Dalej opowiadała mi o tworzeniu Dogmatu o Nieomylności Skarpetek (Co studia robią z ludźmi...) który chętnie ofiaruje w prezencie jakiemuś agnostykowi, który nie wie w co ma wierzyć- A wiadomo,w coś wierzyć trzeba i jest łatwiej.

Potem skończył nam się sorbet.



Wszystko to wina zbyt dużego stężenia cukru w sorbecie malinowym- A może połączenia naszych dwóch, nieco dziwnych osobowości- jednak nic nieszkodliwego (poza tym postem) nie wynikło z tego.

Morał z tego krótki i niektórym znany: pigułek i sorbetów lepiej unikamy.

Abbs.

3 komentarze: