Tak sobie ostatnio lewitowałam w przestrzeni interaktywnej, skacząc z artykułu na artykuł, z bloga na blog. Szczególnie pochłonęło mnie czytanie męskich notek- Oni mają zazwyczaj zabawne podejście do życia, do siebie, a najbardziej- do swojego pisania. Zlewają mi się w jeden, charakterystyczny typ: interaktywnego cynika z "zabawnym", "ironicznym", "błyskotliwy" stylem wypowiedzi. Taki Niekryty Krytyk albo Dakann- Nie powiem, nie najeżdżam teraz na nich, bo sama miałam okres kiedy ich słuchałam, potem czytałam, a nawet lubiłam (Przy czym wolę tego drugiego z tej racji, że zamiast grać błyskotliwego cynika, to faktycznie wydaje się być cynikiem. Czasami nawet błyskotliwym), sama odwiedzam blogi ZIB-ów (zabawny, ironiczny, błyskotliwy)- Ale ukryć się nie da: Powielaczy szablonu z marzeniami o zawrotnej karierze w internecie i mediach jest od ch*** i jeszcze więcej. Taki przeciętny student- zazwyczaj jakiegoś humanistycznego kierunku- ogląda takiego Niekrytego, czyta takiego Dakanna i oczy mu się błyszczą: Bo fajny, bo styl, bo niekonwencjonalny i ma własne zdanie, bo chcę być jak on. I takich oto delikwentów jak Polska długa i szeroka, od Bałtyku po Tatry. Piszą, skrobią, zapełniają czas na długich, nudnych wykładach. Wszystko fajnie i pięknie. Tylko, że kiedy czytasz dziesiąty z kolei post na szablonowy temat (polityka, kobiety, piłka nożna, kobiety, sens życia, kobiety) to strzelasz facepalma. Czy oryginalność już całkiem wyginęła?
A może chodzi o to, że działanie naszych półkul mózgowych kręci się wokół tych samych tematów? W końcu instynktowne myślenie małp koncentruje się wokół pochłaniania bananów, iskania i robienia nowych, małych małp, mających podtrzymać błękitną linię gatunku. Instynktowne myślenie psów kieruje nas w stronę obsikania jak największej ilości drzew, murków i opon samochodowych, zapewnionej miski z karmą i ew. dorwania jakiejś reprezentatywnej chihuachua w celach prokreacyjnych. To czemu i nasz gatunek nie miałby ogniskować swoich przemyśleń w jakichś określonych granicach?
Albo jest to efekt domina. Kiedyś jeden ZIB napisał o tym i o tym. Inny ZIB założył dumnie i szumnie bloga, napisał pierwszy post, a potem nawiedziła go zmora pisarzy i grafomanów: brak weny. Stwierdził więc, że poszuka jej w sieci i voila! Znajduje temat. I tak kolejny ZIB trafia na tych dwóch, i kolejny...
Temat zaczyna się robić popularny. I tutaj kolejne pytanie: Może winą szablonowości jest poczytność niektórych tematów? Nie oszukujmy się. Każdy piszący: czy to blogger, czy felietonista, czy reporter, czy piętnastolatka z blogiem pełnym zdjęć Justina Biebera i One Direction chcą, by ich teksty czytano. Chcą komentarzy. Chcą poczytności. Może wybieranie takich, a nie innych tematów jest czystą kalkulacją, swoistą reklamą? I nawet, jeśli odpowiedź jest twierdząca- A ile mamy przypadków, tyle i powodów- Nie ma co się oburzać, dziwić, wyśmiewać. W końcu jak mamy się sprawdzić, jeśli nikt nas nie czyta i nie opiniuje? Dobrze by chyba jednak było, by zbiór tekstów nie był jak powielany szablon. Zachowajmy coś z siebie- to nas czyni oryginalnym. Jak to gdzieś już w sieci czytałam:
"You were born an original. Don't die a copy"
No i wyszło, że się śmieję z ZIB-ów. A w sumie, drodzy panowie, wolę czytać wasze blogi, wasze teksty i wasze- niekiedy zabawne- krytyki, niż teksty kobiet. Zauważyłam, że zazwyczaj są jakieś takie... patetyczne, kwieciste, pseudo poetyckie. A mnie to jakoś nie leży. Takie to... tandetne. I choć mnie również się czasem zbiera na melancholię, to wyrosłam z kwiecistej mowy i patosu. Poetycką strunę romantyczki zachowuję dla siebie, nie męczę nią innych. Wolę konkret, humor i ironię. I, niestety, rzadko spotykam teksty kobiet naprawdę zabawne i konkretne (choć kilka takowych jest, nie przeczę). Jeśli się ze mną nie zgadzacie- krytykujcie, komentujcie, piszcie, przysyłajcie adresy. Jak znajdę babeczkę nie piszącą o "błękitnych bratkach jak oczy lubego, wyłaniających się z zielonego morza traw", to publicznie się będę kalać.
Salve
Abie