wtorek, 2 października 2012

Pidżin, karaoke i najtańsze ksero w mieście

Na UW panuje szał. Przynajmniej wśród pierwszaków. Wszyscy są jeszcze tak pełni werwy, entuzjazmu i radości. Wchodzą w nowy etap życia, rozrywek i edukacji. Wierzą w systematyczność i potęgi klucz. Ech...
Dla was wszystkich naiwnie myślących, drodzy bracia i siostry w studenckiej matni, oto zamieszczam mądrość życiową godną Diogenesa i jego beczki:



To nie jest bynajmniej złośliwość. To czysta, naga prawda obnażona przez lata zbiorowych doświadczeń, pokoleń studentów z całej Polski.
No dobrze. Widząc te entuzjastyczne ochy i achy skrobie mnie pod skórą wredny chochlik zwany sarkazmem i przekonuje mnie, że szybko im przejdzie. A może nie? Może sceptycyzm spowodowany jest tym, że moje początki były zupełnie inne, mój pierwszy dzień rok temu był nudny i do bani a po pierwszym miesiącu zastanawiałam się, co ja tam właściwie robię. Może dzielę skórę na niedźwiedziu. Nota bene mój pierwszy dzień tego roku był- użyję tu wulgaryzmu TYLKO i WYŁĄCZNIE w celach stylistyczno-ekspresyjnych- wyjebany w kosmos, zaskakująco ciekawy i intrygująco bezboleśnie mi zleciał. Byłam tak podekscytowana jak podczas swojego pierwszego wypadu do pubu (Ci co mnie znają zrozumieją dygresyjkę). Semestr zapowiada się wyśmienicie, zwłaszcza, że prawdopodobnie ostatni rok nie poszedł na marne- Będę mogła załatwić sobie przepisanie oceny z tych nudnych wykładów, które zaśmiecały/zaśmiecają mi plan, i zająć się tym co ważne i interesujące: Czyli Średniowieczem, Ars Moriendi, akcentem paroksytonicznym i odmianą pomarańczy o barwie pomarańczu.
No dobrze, z tym "interesujące" może trochę przesadziłam w kontekście pomarańczy. Ale tylko odrobinę.

Z panelu "Edukacja" przejdźmy mało płynnie, lecz z impetem w panel "Ludzie". Ten temat ostatnio szczególnie mnie bawi. Z tego oto względu, że doświadczenie ostatniego roku okazało się niebywałym atutem w oczach mojego roku, a przynajmniej grupy. Nagle stałam  się przydatna i niemal oblegana. Nie żebym wyszła na psychodelicznego introwertyka, ale jak kot, do tej pory bo kampusie chadzałam własnymi drogami. Teraz nie dość, że wciąż spotykam ludzi z zeszłego rocznika, nie dość że używam swojego aparatu gębowego częściej, niż mam w zwyczaju w przypadku nowych znajomości, to jeszcze- zgrozo!- ujawniają się u mnie prapoczątki jakichś dziwnych, niezrozumiałych dla mnie społecznych zachować. Takich, jak na przykład założenie maila grupowego. Jednym słowem, zaczynam angażować się w życie grupy społecznej, a to jest coś dla mnie niebywałego. Asymiluje się, uczłowieczam i Bóg jeden wie, co jeszcze. I sama biedna nie wiem, czy zdusić te stadne sympatie w zarodku, czy dać im się rozwijać, co może skończyć się kiedyś taką katastrofą jak samorząd studencki czy starosta roku.

I na koniec panel "Życie codzienne", które nabiera mocy i obrotów. Uczę się jak pogodzić studia z pracą i domem oraz próbuję poszerzyć swoją pamięć dla tych wszystkich informacji, które muszę zapamiętać: Mój Świat Spinek, moje studia, praca Piotrka, szkoła Piotrka, dom, BUW, korepetycje, AVON. I weź tu jeszcze znajdź czas by oblecieć znajomych i wyjść gdzieś na piwko wieczorkiem. I tak z kilku rzeczy musiałam zrezygnować z racji tego, że nie wyrabiam się czasowo-między innymi ze scholki:( Ale teraz będę w pełni zorganizowana, ponieważ UW zafundowało mi kalendarz akademicki dla świeżaka który naprawdę, ale to naprawdę mi się przyda. Od dziś nie będę zapominać o spotkaniach, kserówkach, książkach do oddania i godzinach pracy! Szkoda tylko, że wraz z kalendarzem nie fundują dodatkowej doby do każdego tygodnia.

A teraz już kończąc:
Sednem tego całego posta chyba jest to, że ten nowy rok cieszy mnie bardziej niż się spodziewałam i trochę to przeraża moje leniwe, sceptyczne i cyniczne alter ego, dlatego za wszelką cenę próbuję zbić ten entuzjazm grafomańskimi wpisami na blogu. Ale ma to plus. Wy odrywacie się od pracy/nauki/nieefektywnego tracenia swojego życia na bezrefleksyjne spanie/chlanie/zaśmiecanie środowiska i poświęcacie czas na coś, dzięki czemu może choć trochę się uśmiechniecie. Choćby ironicznie i z politowaniem:]

Na koniec ogłoszenie parafialne: Z racji tego, że mam nową pracę i trochę mi przybędzie kasy, a w moim świeżakowym kalendarzu jest kilka fajnych adresów, na blogu znajdzie się nowe miejsce- o ile ogarnę to technicznie- Z adresami interesujących i po prostu wartych odwiedzenia choć raz klubów/pubów/kawiarni/innych pierdół. W miarę mojego tripu po studenckich szlakach będę te adresy dodawać, i liczę na to że nie zbędziecie moich starań pogardliwym spojrzeniem i klikniecie w te strony. W związku z tym drugie ogłoszenie:

FANFARY, BĘBENKI, OWACJE NA STOJĄCO

ROBIĘ REKLAMĘ!!!

Przybywajcie w to oto miejsce

Pub nie ma stronki, ale ma fanpage na facebooku. A lokal jest fajny bo jest tani i fajny. Szczególnie, jak lubicie karaoke.  Zachęcam was, bo lubię to miejsce. Również dlatego, że mój przyjaciel jest tam barmanem. Dawajcie mu duże utargi i duże napiwki, to będzie miał dobry humor i będzie mi częściej piwo stawiał. Amen

PS: Nie powiem co to pidżin. Innym razem wam napiszę. Ha!

Studencko-dekadencko
Abie

2 komentarze:

  1. niestety wiem coś o tym, zaczęłam drugi rok, pracę i nie mam czasu na nic, no może czas i by się znalazł ale nie mam najzwyczajniej na nic siły. W tym roku studia rozpoczęte bez entuzjazmu, ale trzeba wytrzymać. Tobie też życzę wytrwałości.

    Angelika

    P.S. co z tym najtańszym ksero w mieście? bo szczerze to by się przydało. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje najtańsze ksero w mieście to moja mama:) Jest darmowe:D

    OdpowiedzUsuń